piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 1

Westchnęła. Kolejny wieczór za nią. Wieczór... ta jasne. Raczej noc. Ciężka noc. Fanindra była otwarta od późnego wieczora do wczesnego ranka. Julia rozejrzała się wokoło i przymknęła oczy. Myślami wróciła do czasu, gdy urządzała ten klub. Pomieszczenie miało kształt litery L. W bardzo dużym uproszczeniu. Na wprost wejścia bar, po prawej stronie stoliki, loże, po lewej scena i miejsce dla DJ'a. Meble z odzysku, ze starych barów z lat 50. Dominował kolor czerwony, mimo że nie był on ulubionym kolorem Julii. Jednak dziewczyna lubiła to miejsce. Miało swój urok. Klienci również lubili tu przychodzić. Każdy czuł się tu dobrze: hetero, homo, bi. Nikt nie był szykanowany z powodu tego kim jest. Przez pierwsze dwie godziny każdego wieczoru nie było muzyki, można było spokojnie porozmawiać, wypić drinka. Potem zaczynał grać DJ lub często jakiś zespół. Były tancerki, ale nie wyzywające. Byli ochroniarze, ale bardzo mili. Julka dbała, by miejsce to nie było typowym "klubem nocnym" z techno lub hip-hopem. Fanindra była wyjątkowa. Dziewczyna otworzyła oczy i jeszcze raz spojrzała na salę. Jeszcze tylko ogarnie pare stolików i będzie mogła pójść na górę do swojego mieszkania. Tam czeka na nią jej ukochana stara sofa. Jak zawsze położy się na niej tylko na chwilę przed kąpielą, przebraniem się... i obudzi się dopiero rano.
-Julia, bo Martin już jedzie do domu i mógłby mnie...-z rozmyślań wyrwała ją jedna z barmanek Kathrina, w skrócie Trini. Dziewczyna wyglądała, jak gdyby wyrwała się z jednej z hiszpańskich telenoweli, burza czarnych włosów, nie za wysoka, ciemne oczy, ciemna skóra, no i oczywiście akcent idący w parze z temperamentem.
-Jasne, że możesz.-Julka odparła z uśmiechem.
-Jutro o tej samej porze.- Inni barmani, chudy gej Philip i krótko ścięta chłopczyca Zoe, już dawno poszli. Za barem została jedynie ona. Rzuciła okiem na całą salę, po czym odwróciła się i zgasiła światło.
*****
Uniwersytet. Egzamin. Szpital. Sukces. Znów szpital. Czarne chmury. Porażka. Policja. Areszt. Sąd. Wyrok.
*****
Julka poderwała się gwałtownie do pozycji siedzącej. Powoli uspokoiła oddech. Znów przyśnił jej się ten sam sen. Spojrzała na zegarek. Wskazywał 8:23. No cóż, spała niespełna cztery i pół godziny. I tak już nie zaśnie. Wstała przy odgłosach skrzypienia starej sofy o imieniu Madzia.
 -Magda cicho...-powiedziała Julka jak do swojej przyjaciółki. Dziewczyna kochała ją i nienawidziła jednocześnie. Miała ją od dziesięciu lat, czyli odkąd przeniosła się do Nowego Jorku. Tyle rzeczy się na niej zdarzyło. Julka uśmiechnęła się do wspomnień wywołanych dźwiękami wydawanymi przez kanapę. Szybko jednak skarciła się za nie w myślach i poszła do łazienki. Rozebrała się. Spojrzała w lustro. Przyglądnęła się sobie dokładnie. Wszystko w jej ciele, od krzywych stóp, poprzez cerę białą jak papier, w niektórych miejscach nawet zielonkawą, widoczne kobiece kształty, tysiące pieprzyków, usta, ani wąskie, ani pełne, aż po włosy koloru nijakiego, wręcz mysiego, popularnie zwanego "ciemnym blondem", dosłownie wszystko zdradzało zmęczenie, ale i siłę. Każdy napięty mięsień, nerw, każda najmniejsza komórka ukazywały gotowość do działania, gotowość na wszystko, gotowość na najgorsze. Najwięcej jednak można było wyczytać w oczach. Strach, smutek, złość, rozczarowanie, ale i determinacja, i ta iskra nadziei na lepsze jutro. To wszystko bładziło gdzieś w jej szafirowo-błękitnym spojrzeniu. Wypuściła powietrze z płuc i weszła pod prysznic.
*****
Godzinę później jechała juź swoim starym czerwonym cadillaciem deville ulicami Bronxu, jednej z pięciu i niewątpliwie najgorszej dzielnicy Nowego Jorku. Był czternasty marca. Zmierzała do pobliskiej siedziby policji, by jak w każdym miesiącu zameldować się. Był to rodzaj aresztu. Ostatni z punktów jej wyroku. Prace społeczne już "odbębniła", grzywnę spłaciła. Pozostało tylko to. Tylko lub aż. Nie mogła opuścić miasta na dłużej niż 5 dni bez zgody jednego z funkcjonariuszy. Dlatego też przynajmniej raz w tygodniu wysyłano do jej klubu patrol policji. Zwykle był to Ben z aktualną partnerką. Aktualną, bo żadna nie wytrzumała z nim dłużej niż miesiąc. Zaparkowała niedaleko budynku. Wyszła z samochodu i odpaliła papierosa. Cienkiego Marlboro. Wtedy napotkała wzrok najpiękniejszych oczu jakie kiedykolwiek widziała.

~by Phunk