Hej, hej! Mam nadzieję, że
pierwszy rozdział Wam się spodobał. Jeśli to czytacie to prawdopodobnie tak i
jesteście ciekawi rozdziału drugiego. Taką mam nadzieję. Chciałabym jednak o
coś poprosić, jeśli rozdział drugi też Wam się spodoba, albo macie dla mnie
jakieś sugestie jako początkującej, trochę konstruktywnej krytyki (:D) to
proszę BARDZO BARDZO gorąco o powiadomienie mnie o tym, w komentarzu, przez
maila, jak tylko chcecie. Będę bardzo wdzięczna za każde słowo, bo każde daje
niezłego kopa i chęć do działania :)
Wasza Phunk :*
Wasza Phunk :*
**********************************************************************************************************************************
Uniwersytet. Egzamin. Szpital.
Sukces. Znów szpital. Czarne chmury. Porażka. Policja. Areszt. Sąd. Wyrok.
*****
Julka zrobiła gwałtowny wdech i
otworzyła oczy. Jak zwykle. Powoli wypuściła powietrze z płuc. Już się
przyzwyczaiła. Zerknęła na podświetlany zegarek obok jej starego telewizora.
3:26. Noc z niedzieli na poniedziałek. Jedyna noc, podczas której Fanindra była
zupełnie cicha. Jedyna, którą właścicielka klubu mogła przespać. Zamknęła więc
oczy.
*****
Ciemność. Blask. Nagle... Czyiś
wzrok. Jej wzrok. Wzrok koloru czekolady. Ciepły. Spokojny, ale z nutą
szaleństwa. Działał na Julkę tak kojąco i odprężająco.
*****
O godzinie 7:30 Julka była już na
nogach i próbowała ratować przypalającą się owsiankę. Nie uratowała. No cóż,
kucharka była z niej marna. Nawet wodę potrafiła pić.
Jedyne co jej wychodziło to drinki,
ale i tak nigdy nie przebije mistrza Fanindry w robieniu drinków, którym był
bezsprzecznie Philip. Do tego był charyzmatyczny. Potrafił rozmawiać z każdym,
wczuć się w każdą sytuację. Napoje więc przy rozmowie z nim schodziły jak
ciepłe bułeczki. Patrząc na to wszystko trudno było uwierzyć w to co chłopak
przeżył. Praca na ulicy jako męska dziwka, by zarobić na leki dla chorej babci.
Julka poznała go w jednym z klubów
Bronxu, gdzie pracowała, by zarobić na swój własny lokal. Na pierwszy rzut oka
wydawał się być pewny siebie, odważny, wesoły. Jednak po paru piwach wyjawił
dziewczynie wstydliwe aspekty swojego życia. Już wtedy wytworzyła się między
nimi pewna więź. Więź przyjaźni.
Kilka spotkań później postanowili
razem zmieniać swoje dotychczasowe życia. Julka jeszcze zanim poznała Philipa
miała plan stworzyć miejsce jakim teraz jest Fanindra. Jednak to Philip
pomyślał, by umiejscowić ją w starej, mało wartej kamienicy jego babci. Pani
Suzie i jej wnuk wstrzymywali się z decyzją o sprzedaży do ostatniej chwili,
była to bowiem jedyna pamiątka po zmarłych rodzicach i dziadku.
Decyzja okazała się zbawienna dla
dziewczyny i powstania Fanindry. Nad klubem udało się jeszcze zrobić
pomieszczenie dla tancerek i mieszkanie dla Julii. Jeszcze wyżej mieszkał
Philip i jego babcia.
Tamtego ranka, Julka w duchu
dziękowała za to Bogu wychodząc po schodach piętro wyżej. Zawsze gdy robiła
któryś z posiłków dłużej niż pół godziny i nic z tego nie wychodziło szła do
Pani Suzie. Ona zawsze przyjmowała ją z otwartymi ramionami... i czymś pysznym
do jedzenia. Staruszka odkąd przeprowadziła się tutaj, odżyła. Urodziła się na
nowo. Pomagała młodym na tyle na ile mogła, najczęściej po prostu gotując im
przepyszne rzeczy. Jej wypieki były nawet sprzedawane w klubie. Nigdy jednak
długo nie leżały, zawsze sprzedawane były w ciągu nie dłużej niż 20 minut.
I tego dnia Julka została
obdarowana nie tylko jajecznicą ze szczypiorkiem, ale również kruchymi
ciasteczkami z pianką.
-Dzień rozpoczęty takimi
pysznościami nie może skończyć się źle.- powiedziała z uśmiechem Julia.
****
Parę minut później była już u
siebie, z porządną dawką energii i pozytywnego myślenia. Julka postanowiła iść
za ciosem i porządnie wysprzątać bar, tak jak czyniła to każdego poniedziałku.
Wzięła więc ulubione płyty i zeszła na dół. Ze schowka wyciągnęła rękawiczki,
środki czyszczące, ścierki, mopa i wiadro, które potem napełniła. Włączyła
głośno muzykę i zaczęła sprzątać, jednocześnie wydzierając się prawie na całe
gardło.
Po jakimś czasie zaczęła nawet
tańczyć i śpiewać do mopa. W pewnym momencie zobaczyła Zoe, która wchodziła od
frontu z paczkami i pocztą. Julka gestem wskazała, by dziewczyna zostawiła je w
biurze. Personel Fanindry był przyzwyczajony do poniedziałkowego sprzątania
dziewczyny połączonego z recitalem.
Była godzina 17:30, jeszcze godzina
do otwarcia klubu-baru, dziewczyna więc nadal wygłupiała się, tańczyła. Po
chwili odwróciła się w stronę drzwi, a tam oparta o framugę, z lekko szyderczym
uśmieszkiem stała właśnie Ona.~by Phunk